14 gru 2010

Trudna miłość

Zdobywca Nagrody Publiczności tegorocznego Festiwalu Filmów Rosyjskich Sputnik (który krąży ostatnio nad polskimi kinami, a obecnie nad poznańską Muzą), „Pochowajcie mnie pod podłogą”, nie jest filmem prostym w odbiorze. Oparta na częściowo autobiograficznej historii Pawła Sanajewa fabuła w swej literackiej formie wywołała w Rosji sporo szumu ze względu na wywlekanie rodzinnych brudów. Matką autora opowiadania jest Jelena Sanajewa – popularna aktorka ról charakterystycznych, zaś ojczym to charyzmatyczny aktor filmowy i reżyser Rolan Bykow.

„Jest takie mądre powiedzenie: dzieci płacą za grzechy swoich rodziców. On płaci za tę dziwkę, za swoją matkę” – powtarza kilkukrotnie babcia małego Saszy, kilkulatka wyczekującego przybycia matki w dzień jego urodzin. Babka chłopca po części ma rację. Po części, bo rzeczywiście, młoda (i piękna) kobieta po rozstaniu z ojcem Saszy znalazła sobie nowego kochanka, niespełnionego malarza-alkoholika bez grosza przy duszy, który tak potrzebny jest, gdy ma się chore dziecko. Dziecko wylądowało więc w domu dziadków, którzy bronią chłopca przed wyrodną matką, usiłującą podtrzymywać kontakt z synem.

Choć matka stanowi obiekt marzeń chłopca, to nie ona jest główną siłą napędową życia chorowitego chudziny. To babcia, chuchająca, dmuchającą, piorąca, gotująca obrzydliwe papki, prowadzająca od jednego lekarza do drugiego, robiąca lewatywy, zawiązująca woreczki ryżu wchłaniającego pot (!?) – maszyna wypluwająca z siebie niekończący się łańcuszek oskarżeń, podejrzeń i wulgarnych epitetów (w życiu nie słyszałam tak wymyślnych i opisowych określeń!...). Niespełniona aktorka, rozczarowana mężem kobieta utraciła pierworodnego syna, córka nie spełniła jej oczekiwań, całą swoją „trudną” miłość przelała więc na Saszę. Dziwna to miłość, na pograniczu zaborczości i prawdziwego szaleństwa – coraz trudniej odróżnić ją od nienawiści.

Rola babci w wykonaniu Swietłany Kriuczkowej – nie ma co ukrywać – zdominowała cały film. Postać przez nią odgrywana jest tak przerażająca (przypomina mi pielęgniarkę z „Misery”!), że aż niesmaczne wydawały mi się czasem chichoty widzów reagujących na barokowe ozdobniki językowe starszej pani. Muszę przyznać, że filmowa ekranizacja zachęca do zapoznania się z literackim pierwowzorem, choćby nawet ze względu na bogaty język. I codzienne życie w Moskwie lat 90., podglądane gdzieś ukradkiem...

Na koniec: trailer zawierający radę na czas zimowej niedoli, jak poradzić sobie w niesprzyjających warunkach pogodowych. I kilka słów piosenki jednej z ulubionych piosenkarek zagranicznych w Rosji. :)

11 gru 2010

Nikt nie jest bez winy...

...chciałoby się powiedzieć po seansie „Białej wstążki” Michaela Hanekego. Ostatnia fabuła ubiegłorocznego zdobywcy Złotej Palmy umiejscowiona została w północnych Niemczech, gdzie przeważają ostre wieże i surowe wnętrza protestanckich kościołów. W jednej z małych wiosek mieszka pastor ze swoją liczną rodziną. Osobne wątki tego biało-czarnego filmu stanowią historie: barona, doktora, akuszerki, rolnika oraz młodego nauczyciela, będącego też narratorem filmu.

Życie wioski toczy się swoim trybem, choć szybko przekonamy się, jak kruche są podstawy tego życia. Spokój mieszkańców zakłócają bowiem kolejne, coraz bardziej wstrząsające wydarzenia: wypadek doktora, zaginięcie dzieci i inne okoliczności, które zdają się mieć wspólny mianownik i tego samego winnego.

Atmosfera zagęszcza się coraz bardziej, gdy niczym podglądacze wkraczamy z naszymi bohaterami ściany ich domostw. To, co rozgrywa się w czterech ścianach protestanckich domów, przeraża – obojętność, chłód relacji albo psychiczne maltretowanie ukrywa się na przykład, jak w domu pastora, pod biblijnymi sentencjami. Ten ostatni zresztą hołduje niezwykle wyrafinowanym metodom wykonawczym, „nieposłusznym” dzieciom każe zawiązać białe wstążki, symbol czystości i niewinności. Kara dzieci zaczyna urastać do rozmiarów symbolicznej kary, którą ponieść miało całe niemieckie społeczeństwo...

Większość recenzentów chce widzieć w doskonale wyreżyserowanym filmie twórcy „Funny Games” obserwację narodzin pokolenia, które stało się idealnym podłożem dla ideologii hitlerowskiej. Owszem, choć nie tylko. Skoro kulminacja filmowych wydarzeń następuje na dzień przed wybuchem I wojny światowej, można doszukiwać się tu korzeni upadku starego porządku. Dwie nowoczesne wojny światowe, które doprowadzić miały do narodzin nowego ładu, w połowie XX wieku doprowadziły do podziału Niemiec i pozycji najbardziej osłabionego kraj w Europie.

Haneke dokonuje więc ostrego rozliczenia z historycznymi wątkami, ale też zagląda głębiej, źródeł biegu historii I połowy XX wieku upatrując w rodzinie i protestantyzmie. Jest w tej krytyce bardzo bliski Ingmarowi Bergmanowi, który niejednokrotnie w swoich filmach obrazował wpływ protestanckiej etyki na relacje panujące w szwedzkiej rodzinie.

Z filmografią Bergmana ma „Biała wstążka” wiele wspólnego także w warstwie formalnej. Operator niemieckiego filmu Christian Berger przed rozpoczęciem zdjęć studiował filmy Bergmana kręcone ręką Svena Nykvista. Zdjęcia „Białej wstążki” są więc równie oszczędne i proste, często dominują długie kadry z przewagą zbliżeń. Letnie słońce niemieckiej prowincji – inne niż chłód skandynawskiego światła – oświetla w końcowej sekwencji wysoką wieżę protestanckiego wiejskiego kościoła.