11 gru 2010

Nikt nie jest bez winy...

...chciałoby się powiedzieć po seansie „Białej wstążki” Michaela Hanekego. Ostatnia fabuła ubiegłorocznego zdobywcy Złotej Palmy umiejscowiona została w północnych Niemczech, gdzie przeważają ostre wieże i surowe wnętrza protestanckich kościołów. W jednej z małych wiosek mieszka pastor ze swoją liczną rodziną. Osobne wątki tego biało-czarnego filmu stanowią historie: barona, doktora, akuszerki, rolnika oraz młodego nauczyciela, będącego też narratorem filmu.

Życie wioski toczy się swoim trybem, choć szybko przekonamy się, jak kruche są podstawy tego życia. Spokój mieszkańców zakłócają bowiem kolejne, coraz bardziej wstrząsające wydarzenia: wypadek doktora, zaginięcie dzieci i inne okoliczności, które zdają się mieć wspólny mianownik i tego samego winnego.

Atmosfera zagęszcza się coraz bardziej, gdy niczym podglądacze wkraczamy z naszymi bohaterami ściany ich domostw. To, co rozgrywa się w czterech ścianach protestanckich domów, przeraża – obojętność, chłód relacji albo psychiczne maltretowanie ukrywa się na przykład, jak w domu pastora, pod biblijnymi sentencjami. Ten ostatni zresztą hołduje niezwykle wyrafinowanym metodom wykonawczym, „nieposłusznym” dzieciom każe zawiązać białe wstążki, symbol czystości i niewinności. Kara dzieci zaczyna urastać do rozmiarów symbolicznej kary, którą ponieść miało całe niemieckie społeczeństwo...

Większość recenzentów chce widzieć w doskonale wyreżyserowanym filmie twórcy „Funny Games” obserwację narodzin pokolenia, które stało się idealnym podłożem dla ideologii hitlerowskiej. Owszem, choć nie tylko. Skoro kulminacja filmowych wydarzeń następuje na dzień przed wybuchem I wojny światowej, można doszukiwać się tu korzeni upadku starego porządku. Dwie nowoczesne wojny światowe, które doprowadzić miały do narodzin nowego ładu, w połowie XX wieku doprowadziły do podziału Niemiec i pozycji najbardziej osłabionego kraj w Europie.

Haneke dokonuje więc ostrego rozliczenia z historycznymi wątkami, ale też zagląda głębiej, źródeł biegu historii I połowy XX wieku upatrując w rodzinie i protestantyzmie. Jest w tej krytyce bardzo bliski Ingmarowi Bergmanowi, który niejednokrotnie w swoich filmach obrazował wpływ protestanckiej etyki na relacje panujące w szwedzkiej rodzinie.

Z filmografią Bergmana ma „Biała wstążka” wiele wspólnego także w warstwie formalnej. Operator niemieckiego filmu Christian Berger przed rozpoczęciem zdjęć studiował filmy Bergmana kręcone ręką Svena Nykvista. Zdjęcia „Białej wstążki” są więc równie oszczędne i proste, często dominują długie kadry z przewagą zbliżeń. Letnie słońce niemieckiej prowincji – inne niż chłód skandynawskiego światła – oświetla w końcowej sekwencji wysoką wieżę protestanckiego wiejskiego kościoła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz