30 kwi 2009

Znowu o rodzinie w stanie rozpadu, ale...

...w rosnącym napięciu, które przykuwa do fotela. Tak można w skrócie napisać o „Trzech małpach”, mistrzowsko wyreżyserowanych (Złota Palma w Cannes) przez Nuriego Bilge Ceylana.

Tytuł filmu nawiązuje do mądrości buddyjskiej: kto nie widzi zła, nie słyszy zła, nie mówi o złu, tym samym chroni się przed złem. Najpopularniejsze przedstawienie rzeźbiarskie tych słów to trzy małpy, jedna z nich zasłania oczy, druga uszy, a trzecia usta. Uosobieniem każdej z nich jest jedna z filmowych postaci. Kiedy ojciec dobrowolnie idzie do więzienia za swojego szefa, życie rodziny staje na głowie, żona wdaje się w romans z pracodawcą męża, syn jest niemym obserwatorem ich schadzek. Dramat rozpoczyna się wraz z powrotem głowy rodziny, który udaje, że nie widzi zmian, jakie zaszły. Kobieta ucieka od pytań, syn nadal milczy. Atmosfera, jaką Ceylan buduje w swoim filmie, opiera się właśnie na kwestiach przemilczanych, omijanych z premedytacją. [...]

Ceylan już poprzednim filmem, „Klimatami”, wywoływał niezwykle skrajne emocje. Wyrzucano mu to, co paradoksalnie jest mocnym atutem jego filmów: długie, surowe sekwencje ujęć, które albo niemal zacierają kontur sylwetki, albo – przeciwnie – skupiają się na szczególe twarzy, ciała. Przyzwyczajonemu do jasnych fabularnych rozwiązań widzowi trudno się przestawić na to, że historia płynie jakby bez szczególnego udziału reżysera, a wielu kwestii należy się tylko domyślać: z gry spojrzeń, długości milczenia, fizycznej bliskości przy psychicznym oddaleniu. Niebagatelną rolę odgrywa też w „Trzech małpach” Bosfor, na który wychodzą okna mieszkania bohaterów. Lustro wody aż po horyzont może tworzyć przeciwwagę dla ciasnej przestrzeni mieszkania, ale zbierające się nad zatoką obłoki budują gęsty klimat opowieści. Szare chmury ściągają w końcu oczyszczający deszcz, w którym stoi ojciec – katalizator całego rodzinnego dramatu.

[CzK]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz