2 gru 2009

Bogart, kawa i papierosy

Na początek, nieco na przekór dzisiejszemu tytułowi, trzeba przyznać, że doskonale ogląda się filmy tak dobre jak "Rewers" przy festiwalowej publicznosci jak ta na łódzkim Camerimage :). Bo ta potrafi być kaprysna, potrafi obsmiać, ale i zachować sie nie gorzej niz emocjonalnie reagująca publicznosć kina bollywoodzkiego. Podczas wczorajszego pokazu debiutu Lankosza, ciężko było czasem usłyszeć filmowe dialogi wsród powracających burz oklasków po kwestiach Anny Polony czy Marcina Dorocińskiego.

I czemu tu się dziwić? Doskonały, spójny scenariusz Andrzeja Barta sytuuje akcję "Rewersu" głównie w warszawskim mieszkaniu. Przez kilka dni 1952 roku staje się ono sceną nieprzewidzianych wydarzeń, w których istotne role zagrają nie tylko trzy spokrewnione ze sobą kobiety, ale i karafka domowej nalewki, sernik i złota dolarówka. Humor obyczajowy (awanse kandydatów na męża Sabiny) ustępuje jednak szybko miejsca kolejnym językowym perełkom ("A gdy umrę, nie cucić", "Poezja, słucham?").

Jako że jestesmy na festiwalu zdjęć filmowych, zostawmy na kiedy indziej pienia pochwalne skierowane do aktorów i reżysera-debiutanta, by kilka słów rzec o efektach pracy Marcina Koszałki. Autor swietnych zdjęć m.in. do "Rysy", któremu reżyser tym razem nie zaglądał przez ramię, smiało eksperymentuje z obrazem, umieszczając np. postać mówiącą w dalekim planie, sytuując kamerę nad bohaterami (sekwencja z filiżankami herbaty ptzypomina "Kawę i papierosy" Jarmuscha), ale i oddaje pokłon kinu lat 40. i 50. Wiernocią starym mistrzom cechują się zwłaszcza kadry z udziałem Dorocińskiego, kreowanego na Humphrey'a Bogarta. Scena z kawiarni, gdzie Bronek spotyka się z Sabiną, jest niemal identyczna z tą:


ł

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz