24 cze 2009

Nowy półkownik

Bożesz ty mój! Dlaczego zawsze, kiedy człowiek sobie zamierzy seans filmu delux, dostaje taką szarość i nudę jak te chmury, co dziś za oknem?! Przykleiłam się do ekranu dopiero jakoś w 70. minucie filmu, przy kluczowej scenie, wokół której osnuto fikcyjną opowieść o Dylanie Thomasie i jego stadku wielbicielek. Uwaga przykuta została raptem na jakieś 5 minut.

Dzisiejsze flaki z olejem to „The Edge of Love” – i wcale nie dziwi mnie opieszałość polskiego dystrybutora, który jeszcze nie podał terminu premiery filmu, w Albionie oglądanego przez widzów grubo ponad rok temu. Dzisiejsza scena kluczowa to strzelanina w domu na walijskim pustkowiu, która przebiła azbestową ściankę. Ah, i jeszcze siarczysty policzek wymierzony brytyjskiej starszej pani w kostiumiku i perełkach (o zgrozo! oddała!).

Chyba obejrzałam do końca ten film tylko dla Sienny Miller. Naturalność i lekkość gry coraz bardziej mnie przekonują do tej aktorki. Grana przez nią postać Caitlin Thomas, która waha się między zazdrością żony a lojalnością przyjaciółki – przykrojona została na właściwą miarę. Przynajmniej Miller nadaje temu wydumanemu melodramatowi cień realizmu.

Melodramat znowu odstawić na półkę na dłuższy czas! I odkadzić umysł...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz