28 lip 2009

Bawmy się!

Z François Ozonem to mam na pieńku („8 kobiet”, „5x2”, „Angel”), to znowu jego twórczość mnie przyciąga i zachwyca („Basen”). Obok ostatniego tytułu śmiało mogę postawić najnowszy film Francuza „Ricky”.

Znany z gatunkowej żonglerki reżyser tym razem sięga po dramat społeczny: Katie, wychowująca samotnie córkę pracownica fabryki, poznaje w pracy Paco. Romans szybko przeradza się w coś poważniejszego, a kolejne etapy związku: pojawienie się mężczyzny w domu, ciąża i poród nowego członka rodziny – obserwuje coraz bardziej pomijana przez matkę mała Lisa. U nowonarodzonego Ricky'ego Katie zauważa wkrótce dziwne ślady na ciele, zaczyna podejrzewać Paco o maltretowanie dziecka. Mężczyzna, którego konieczność utrzymania rodziny zaczyna przerastać, zirytowany oskarżeniami, wyprowadza się. Niedługo później u Ricky'ego pojawiają się symptomy świadczące o jego odmienności.

Ozon lekko i z wprawą przechodzi od dramatu rodzinnego do horroru, potem komedii z elementami kina familijnego. Historia, mimo tego że mało prawdopodobna, w konstrukcji fabularnej zachowuje wszelkie cechy realizmu, czasem nawet bywa tak łzawa jak słynne telewizyjne filmy w środy po 20-tej. Reżyser wie jednak, jak rozładować ponury nastrój. Bawi się nie tylko fabułą i konwencją gatunkową, ale również widzem: odsuwa często rozwiązanie, stosuje retardację, pewnych kwestii każe się tylko domyślać. Sceny z udziałem najmłodszego bohatera, który wymyka się spod kontroli – wywołują mieszaninę śmiechu i przerażenia.

Mocną stroną filmu obok świetnego żeńskiego aktorstwa Alexandry Lamy i Mélusine Mayance są więc zaskakujące rozwiązania fabularne, spodziewajcie się zatem wszystkiego. Zwłaszcza w towarzystwie filmów Ozona.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz