6 lip 2009

Przebić Hitchcocka

Wydaje się, że w USA jeśli czyjaś twarz jest na butelce napoju energetycznego czy na kartonie z płatkami kukurydzianymi – to jest to pewnie jakiś celebryta, który za reklamę kupił sobie dom albo samochód. Niekoniecznie. Zdjęcie małej dziewczynki z blond włosami na kartonie z mlekiem zainspirowało Damiana Harrisa do napisania scenariusza o porwanej 8-latce, która całe dzieciństwo spędziła w towarzystwie dwóch „wujków”-alfonsów i ciemnoskórego rówieśnika – współtowarzysza cierpień, ale i zwykłych dziecięcych zabaw.

O filmie „Gardens of the Night” jakiś amerykański krytyk napisał, że Hitchcock nie wyobraziłby sobie bardziej perfekcyjnego koszmaru. Ciekawe, że chociaż pozbawiony drastycznych scen, film przykuwa do fotela, a za chwilę trzeba walczyć z samym sobą, by go nie wyłączyć. Proceder wprowadzania małych dzieci na drogę prostytucji ukazany został niemal z dokumentalną wnikliwością, przypominającą jakiś film edukacyjny dla pedofilów, ale twórca nie pozwala uprzedmiotowić dziecięcego ciała i sprowadzić go wyłącznie do poziomu obiektu seksualnej dewiacji. Widza ogarnia na przemian to obrzydzenie, to wzruszenie. Dziecięcy bohaterowie: Leslie i Donnie zachowują mimo wszystko wszelkie cechy swoich rówieśników: tęsknią za rodziną, oglądają namiętnie telewizję, uwielbiają lody i budują namiot z prześcieradeł, który staje się schronieniem przed wyimaginowanym (i realnymi) zwierzętami.

Kiedy Leslie i Donnie dorastają, wszystko staje się coraz bardziej skomplikowane. Jak poradzić sobie z traumą, nałogami, brakiem perspektyw, z nietypową więzią, która łączy dojrzewających nastolatków? Nie ma jednak podstaw, by obawiać się ze strony fabuły taniego sentymentalizmu, Harris nie podsuwa gotowych rozwiązań, nie heroizuje też postaci; jedna z nich będzie nawet o krok od powielenia życiorysów swoich porywaczy. Obręcz, jaką założyli oni na młodych ofiarach – zaciska się coraz bardziej, a każda oferta pomocy przyjmowana jest coraz bardziej podejrzliwie.

Kolebie mi się ten film cały czas w głowie, ciężko go tak od razu odstawić na półkę. Mocna historia, kapitalnie rozegrane role, zwłaszcza w wykonaniu najmłodszych aktorów; epizody Johna Malkovicha, Jeremy'ego Sisto oraz drugoplanowa rola Toma Arnolda, które ciężko przeoczyć; bezpretensjonalne, skromne zdjęcia, wysoki warsztat reżyserski – czy trzeba więcej, by startować w konkursie głównym jednego z najważniejszych festiwali na świecie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz