26 lip 2009

Królika złapać... udało się!

Najpierw będzie ciut metaforycznie. Stoję sobie w nowohoryzontowej kolejce do sali kinowej i nagle w ogonku za mną pojawia się Pewien Aktor i Bokser w Jednej Personie. A ponieważ persona była bardzo grata przez ostatnie tygodnie jako obiekt potencjalnego wywiadu, włącznie z pędzeniem na złamanie karku na prowincjonalny festiwal i wydzwanianiem ileś razy na telefon rzeczonego Aktora ("nie, nie, nie będzie mnie we WRocławiu...") - wpadam w lekką konsternację. W torbie dyktafonu brak, a Pewien Aktor wyciąga komórkę, zaczyna prowadzić bardzo ważną rozmowę biznesową i znika za horyzontem! Dlaczego, dlaczego?!?!

Innego królika udało się wreszcie dorwać... Tego à la Berlin. Żyjące w Strefie Śmierci między dwoma murami dzikie zwierzaki miały na ponad 150-kilometrowym pasie pokrytym trawą prawdziwy raj. Z czasem stały się symbolem wolności dla Osti, bo jako jedyne mogły przedostać się bez szkody na zachodnią stronę Berlina. W latach 70. artyści ze wschodniego Berlina umieszczali je nawet w swoich pracach - film Bartosza Konopki i Piotra Rosołowskiego kończy się zresztą ujęciem takiego obrazka, z dwoma królikami wpatrującymi się na horyzont za wielką zieloną łąką (landszaft, jak się patrzy!). Dzisiaj, po upadku muru, zwierzaki traktowane są niemal jak szczury, tępi się je, organizując nawet w samym środku wielkiej metropolii wielkie polowania "dla wyrównania populacji".

Bardzo przyjemna opowiastka. Podoba mi się zwłaszcza stylistyka filmu przyrodniczego, czemu udatnie służy boski głos Krystyny Czubówny. Dla młodszych, urodzonych tuż przed albo już po upadku muru ta forma prezentacji historycznych wydarzeń - choć absurdalna i mocno prześmiewcza w tonie - jest z pewnością atrakcyjna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz