Ciekawa jestem, czy Amerykanie jeszcze lubią oglądać, jak robi się ich w konia? Po wielkim sukcesie „Borata” w Stanach parę lat temu (18 mln $ przez pierwsze 3 dni!) wnioskuję, że nic się nie zmieniło. Od kiedy? Od 1973 roku, gdy na ekranach pojawił się film „Żądło”, w którym dwóch oszustów: Gondorf i Hooker doprowadza do bankructwa najbogatszego szychę Chicago, Lonnegana.
Parodiująca gatunek kina gangsterskiego fabuła filmu George'a Roy'a Hilla oparta została na prawdziwym oszustwie dwóch braci Gondorfów, którzy w 1914 roku ogołocili pewnego bogacza. Z tą jednak różnicą, że bogacz był Anglikiem, nie nadzianym gangsterem irlandzkiego pochodzenia, a historia nie zakończyła się dla braci tak pomyślnie, jak w „Żądle”, chociaż panowie do wieku emerytalnego wykonywali swój specyficzny zawód. Idę jednak o zakład, że nie budzili oni takiego zainteresowania żeńskiej populacji, jak Paul Newman i Robert Redford. Aktorzy, którzy męczyli kostiumolożkę filmu, by dawała im niebieskie koszule dla podkreślenia koloru ich oczu, wyznaczyli pewien standard dla filmowych drani, z powodzeniem podjęty choćby przez bohaterów „Ocean's Eleven”. A twórcy wspaniałej stylizacji Chicago z lat kryzysu zapracowali sobie na sporo nagród i miejsce „Żądła” wśród najlepszych obrazów filmowych.
Z pewnością przysłużyły się też temu ragtimowe rytmy Scotta Joplina, którego utwór skomponowany w 1902 roku film rozsławił po ponad 70 latach.
27 mar 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz