3 sty 2009

Pesymizm kontrolowany

Po szaleństwach sylwestrowo-noworoczno-służbowo-przedweekendowych wpadłam dziś do Muzy. Tak, na dobry początek roku, wypada pokazać się w kinie :)) A że okazja – premiera nowego obrazu Agnes Jaoui – sama się pchała w ręce, grzechem było nie skorzystać...
Dawno już nie byłam na żadnym filmie w ciemno. Może i lepiej, bo najnowszego, przegadanego francuskiego kina jakoś ostatnio nie mogę zdzierżyć. A tu proszę: bardzo miłe zaskoczenie! I rzadki dowód na to, że Francuzi umieją nabijać się sami z siebie. W końcu czego innego można oczekiwać po Jaoui, która tak wdzięcznie potrafiła obśmiać francuskich mieszczuchów w „Gustach i guścikach”?
W „Opowiedz mi o deszczu” ulewa jest klamrą spinającą epizody z życia paru osób tym razem przebywających na francuskiej prowincji. Ale i tu zderzyć się można ze stereotypami, tylko że zakochaną w sobie aktorkę z „Gustów” zastępuje apodyktyczna feministka u progu kariery politycznej, nieobytego biznesmena – idealista bez pracy, a kierowcę limuzyny – hotelowy recepcjonista-filmowiec. Poza stereotypami jest też sążnista porcja społecznej krytyki. Przykład pierwszy z brzegu: mamy postać gosposi pochodzącej prawdopodobnie z kolonialnego Algieru, która od najmłodszych lat pracowała dla francuskiej rodziny mieszkającej w ogromnym domostwie z ogrodem, a teraz byli pracodawcy już nie są w stanie jej płacić. Gosposia ugodowo informuje, że ma już nowe zajęcie. Pomimo wielu zapewnień o zainteresowaniu, jedyne, na co stać domowników, to albo westchnienie (ulgi?) albo bezsilne łzy. Brak zaangażowania starszej kobiety w walkę o swoje interesy z podwójną mocą przenosi się na jej syna, który szuka ujścia dla żalów obywatela drugiej kategorii. A pozostali wcale nie mają lepiej, bo albo nie wiedzą, czego naprawdę pragną od życia, albo miotają się w osobistych relacjach, odsuwając na potem ostateczne konfrontacje.
Pesymistyczna natura podpowiada mi więc, że „Opowiedz mi o deszczu” jest o wybieraniu mniejszego zła. Ale można zaryzykować, by optymistyczne stwierdzić: deszcz kiedyś przestanie padać, a półśrodkiem może przecież być śliczna żółta parasolka ;)
Świetny popis dali w filmie aktorzy. Sama Jaoui w roli oschłej samotniczki kapitalnie odsłania coraz bardziej wrażliwe punkty osobowości swojej postaci i dorównuje kroku życiowemu partnerowi Jean-Pierre'owi Bacri. Bufonowaty kłamczuch w jego wykonaniu jest dla mnie asem asów filmowych nieudaczników. Bardzo sympatycznie zagrał Jamel Debbouze jako Karim. Kiedy ta trójka pojawia się razem, mamy gwarancję aktorskiego majstersztyku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz